Subtelna sztuka herbaty
PIRAMIDKI I SPÓŁKA
Herbata ceni sobie własną przestrzeń, w której może się swobodnie rozwijać. W niewielkich, wysuszonych listkach jest ponad 600 substancji lotnych — nośników najróżniejszych aromatów — które uwalniamy, gdy listki rozwijają się po zalaniu gorącą wodą. Dlatego zalewanie wodą malutkiej torebki ze sprasowanym suszem nie zaowocuje bogatym bukietem aromatycznym. Co więcej, herbata w postaci pyłu po zalaniu uwolni natychmiast wszystkie swoje teiny i otrzymamy napar gorzki jak refleksje 40-latka nad systemem emerytalnym.
Niewiele lepszym rozwiązaniem jest używanie modnych ostatnio piramidek. Zawierająca sporą domieszkę plastiku torebka mieści w sobie rozdrobnione kawałki herbacianych liści, które jednak po zalaniu szybko się rozwijają, wypełniając całą piramidkę – i całkowicie ją zapychając. Dlatego „z piramidki” również nie otrzymamy smacznego, uwodzącego złożonym aromatem napoju.
W czym więc parzyć herbatę? Według nas opcje są dwie: pierwsza to dużych rozmiarów zaparzacz, w którym liście będą mogły się bez przeszkód zwiększyć swoją objętość. Druga opcja to umieszczenie liści bezpośrednio w naczyniu – np. imbryku. Gdy proces ekstrakcji dobiegnie końca, przecedzimy napar do filiżanki.
JAK PARZYĆ, BY… NIE SPARZYĆ?
Jaka temperatura jest przyjazna herbacie? Czy, podobnie, jak pokolenia naszych mam i babć, mamy szlachetne liście traktować wrzątkiem? Absolutnie nie. Chyba że chcemy otrzymać cierpki jak kryzys wieku średniego napar, który będzie miał w bukiecie rozczarowanie, uczucie beznadziejności i klęski.
Aby zamiast nich „wyciągnąć” z herbaty przyjemne nuty porzeczki, marakui czy…skóry, warto pamiętać, że poszczególne rodzaje herbaty są utlenione w różnym stopniu. Dlatego substancje, będące nośnikami np. eleganckich nut jaśminu (obecnych w cudownej Jasmine Tea Dragon Pearls), ujawnią się w innej temperaturze w herbacie zielonej, a w nieco innej – w czarnej czy białej.
Dlatego delikatniejsze herbaty powinniśmy zalewać wodą w niższej temperaturze. W ten sposób powstrzymamy gorzką falę tanin i nie sparzymy wrażliwych listków. Herbata biała powinna być traktowana wodą w temperaturze ok. 85 C, zielona – 80 C, szlachetna żółta – 85 C, czarna – od 90 do 95 C, Pu Erh – 95 do 99 C, a pełna tajemniczych aromatów pełna tajemniczych aromatów Oolong – 99 C.
DAĆ HERBACIE CZAS?
Herbata, jako ambrozja poetów i filozofów, potrzebuje czasu. Ile? To zależy to od tego, jaką „ścieżką herbacianą” podążamy.
Jeżeli decydujemy się na wypicie szybkiej herbaty z przyjaciółką (tzw. parzenie western style), czekamy od 120 do 180…sekund. Przygotowany w ten sposób napar możemy ponownie zaparzyć, dokonując tzw. ponownej infuzji – w zależności od rodzaju liści, określoną ilość razy. Uwaga – herbatę białą możemy zalać gorącą wodą ponownie zaledwie dwa razy, za to wszystkie pozostałe – nawet pięć.
Jeżeli podążamy drogą herbacianych mistrzów i szykujemy napar podczas tzw. ceremonii herbaty (tzw. parzenie gong fu), czasu potrzebować będziemy jeszcze mniej. Pierwsze zalanie liści trwa bowiem od 10 do 15 sekund (herbata czarna i Pu Erh), 15 sekund (herbaty zielona i żółta) i wreszcie 20 do 25 sekund (herbata Oolong). Po odcedzeniu liści od naparu możemy je zalać ponownie, ciesząc się zmieniającym się aromatem i wyczuwalnymi w nim nutami…ile razy? Od pięciu (w przypadku herbaty białej, zielonej i żółtej), przez osiem do dziewięciu (herbaty czarna i Oolong) aż po piętnaście do dwudziestu (herbaty Pu Erh).
Jak widać, aby delektować się w pełni smakami naszej herbaty, potrzeba zachodu wiele…i niewiele jednocześnie. Wystarczy dać szlachetnym listkom odpowiednią przestrzeń, temperaturę i czas, a odwdzięczą nam się pełnią owocowo-kwiatowych aromatów. Dlatego koniecznie znajdźcie dziś chwilę, by zaprzyjaźnić się z procesem zaparzania herbaty i…dajcie nam znać, czy uwolniła w was geniusza chińskich filozofów!